Bycie w konflikcie zawsze było dla mnie trudne. Pojawiało się dużo trudnych emocji – bólu, rozpaczy, braku zrozumienia. Im konflikt był bardziej intensywny lub dotyczył ważnej sfery życia, tym dyskomfort był większy. Często towarzyszył mi wstyd.
Prawie zawsze wydawało mi się, że sytuacja jest nierozwiązywalna, że już zawsze będzie tak ciężko, że zrobiłam coś złego. Z jednej strony chciałam naprawić relację, z drugiej strony bałam się, że spotkam się z nierozumieniem i z oceną, że przesadzam. Mam taki obraz, że konflikt to jest kawałek szkła pomiędzy dwojgiem ludzi. Mam wrażenie, że ciągle się o to szkło ranię. I to wszystko są znaki, że potrzebuję wsparcia w konflikcie. I przypuszczam, że moja perspektywa nie jest odosobniona i że większość osób w konflikcie potrzebuje wsparcia.
Mam wrażenie, że bycie w konflikcie jest podobne do bycia w zamieci śnieżnej, gdy niewiele widzimy z tego, co się dzieje dookoła i usilnie staramy się znaleźć rozwiązanie. I często to rozwiązanie wcale nie jest do końca zgodne z tym, co tak naprawdę jest dla nas ważne. W takich momentach potrzebuję kogoś, kto przyjdzie do mnie i posłucha mnie z delikatnością i uważnością, żeby pomóc mi zrozumieć, co się u mnie dzieje i co jest dla mnie ważne w tej sytuacji. Dzięki temu zawsze zaczynam widzieć problem z szerszej perspektywy, rozumieć drugą stronę – jej działania i stojącą za nimi motywację. I z tego zrozumienia siebie i drugiej osoby pojawiają się pomysły na rozwiązania, które naprawdę uwzględniają wartości i potrzeby obu stron.
Takiego wsparcia udzielamy osobom, które przychodzą do nas w konflikcie.
Magda Barańska